SPORT W MOIM ŻYCIU
Sport w moim życiu był zawsze. Początkowo w formie zabawy. Nastepnie rozgrywki międzyszkolne- troszkę poważniej. Jednak 2013 rok to dla mnie i mojej przygody ze sportem przełom. Poznałam Ultimate Frisbee. Sport, gdzie do zdobywania punktu używa się plastikowego dysku. Jak większość ludzi poczatkowe reakcje nie były najlepsze. Wydawało mi się, że to zabawa i nie wyobrażałam sobie, że przez nastepne lata właśnie ten sport będzie w moim życiu numerem 1.
Cała historia rozpoczyna się z Chełmińską drużyną Nine Hills. To właśnie tam uczę się podstaw- jak rzucać dyskiem, jak go lapać, podstawowe zasady, pierwsze mecze.
Po 2 tygodniach od pierwszego treningu- pierwszy turniej. W zasadzie zostałam postawiona przed faktem dokonanym, gdyż sama nie wyobrażałam sobie, jak po tak krótkim czasie mogę pojechać na turniej. Jednak mój ówczesny trener- Daniel, był zdania, że to najlepsza okazja do nauki i do łapania doświadczenia.
Zajawka rosła, a trener Daniel cały czas namawiał mnie do jeżdzenia na coraz większą ilość turniejów.
Po niecałym miesiący kolejny- Sandslash Dębki. Teraz wiem, że to już kultowy turniej. Gdzie nie tylko polskie, a przede wszystkim zagraniczne drużyny są zachwycone poziomem oraz atmosferą, jaka tu panuje. To był ewidentnie weekend przełomowy. Pierwsze punkty zdobyte, lepsze zrozumienie gry, a przede wszystkim narastająca ciekawość i miłość do tego co daje ten sport.
Poraz kolejny… niecały miesiąc i kolejny czas spędzony z latającym dyskiem, tym razem w Krakowie!
Nieco inna forma, bo już nie ze swoją drużyną, a z losowo wybranymi graczami z całej Europy! Ogromny stres, a z drugiej strony ciekawość. Weekend niesamowity. Już czułam, że frisbee to jest sport dla mnie. Czułam, że cała otoczka, jaką tworzą ludzie w tym sporcie jest czymś, czego wcześniej nie doświadczyłam. Miłość do sportu, dobroć, świetna zabawa, otwartość..
Zdecywowanie, gdyby nie fakt, że mój ówczesny trener nie namówiłby mnie to przełamania swoich granic- nie pojechałabym na żaden z tych turniejów, a jednak warto było!